czwartek, 15 lutego 2007

Poją mnie wrzosy, paprocie miedziane

i srebrne słońce i lazur głęboki.

Płyną -

doliną - potoki wezbrane -

łączą się -

sączą - przez śniegi, opoki -

łona -

ramiona tulą się w obłoki.

Duch mój okrąża Himalajów szczyty -

grody -

pagody tylko sercu znane -

w sennym klasztorze - spoglądam na morze,

w złotą, błękitną, migotną Nirwanę -

w czarne, bezdenne, spienione granity.



Widzieliście kiedyś srebrne słońce? Kiedy słońce prześwituje przez odpowiednio grube chmury widać jego srebrny zarys. Niesamowite. Cóż za idea. Cóż za symbol.

Słońce owszem ma nieść Ziemi światło i energię, ale to jest tylko połowa jego symboliki. Drugą połową jest wypalanie, oczyszczanie. Słońce jest źródłem pustyni. Słońce choć podtrzymuje życie na ziemi potrafi też go nienawidzić.

Srebrne słońce nie ma tej właściwości. Ono potrafi tylko ogrzewać i dawać światło. O ile Bóg Złote-Słońce jest skorym do gniewu mężczyzną, to Srebrne-Słońce jest wyrozumiałą Boginią.

Nad niebem raju wisi srebrne słońce.

----
-Tak tak mam od czasu do czasu ;-), jak włączam myślenie mityczne; myślenie-symbolami.

Reklama:

Zachęcam do zajrzenia na: http://fizolof.blogspot.com/

Moja strona domowa zmieniła adres: http://jbhome.wikidot.com/

Ta strona nie będzie już updejtowana. Blog został przeniesiony na: http://jbhome.wikidot.com/blog:start

Blog: