Niech żyją Antywalentynki.
EDIT: Antywalentynki są śmieszne. Strasznie mnie zmartwiło* jak odkryłem (Żeby dokądś dojść, musimy zbrukać czysty śnieg śladami stóp.) ile zmartwienia, ile smutku niesie ze sobą to święto. Niesamowita jak ludzie znajdują zajęcie w katowaniu siebie samych. To jest takie hmm. . . niepojęte. Jeszcze raz: "Żeby dokądś dojść, musimy zbrukać czysty śnieg śladami stóp."
A do tej konkluzji doprowadziła mnie lektura postsecret (może było tam nie zaglądać?).
*Martwi mnie nie-rozumienie czegoś.