(09:12:31 PM) Hania: tak na marginesie, to zaskoczyly mnie Twoje rozwazania o boskiej jazni (zdaje sie ze notka z przedwczoraj czy przedprzedwczoraj) zawsze mialam Cie za podlego materialiste* :P
*Materialistę nie w sensie liczenia każdego grosza, a materialistę w sensie wiary iż wszystko co istnieje jest materialne.
Odpowiedziałem:
(09:12:18 PM) GG: Mam warstwy ;)
No i to był klasyczny przykład zbycia niewiedzy żartem.
Bo jak się dłużej zastanowić to jestem ateistycznym Mistykiem. Znaczy z jednej strony moja wizja świata jest całkowicie materialistyczna, z drugiej mogę rozważać jaźń Boga, a teraz w AmaroKu leci:
To matka syna Bożego, co chroni nas od złego, co chroni w nocy i we dnie, tych co jej polecają się.
O tyle o ile jedna sfera umysłowości, jakiś jeden konkretny kawałek umysłu musi być spójny, o tyle pomiędzy tymi kawałkami już sprzeczności mogą być. Może być sprzeczność pomiędzy sferą działania a myślenia:
Wierzmy* tak, jakby wszystko od tego zależało
Działajmy tak jakby nic nie zależało od wiary
* Z Modleniem się przykład już nie działa, bo modlenie się jest już działaniem...
Ale ile sprzczności jest pomiędzy zachowaniami w różnych sytuacjach?
Nie chodzi o to że te same sytuacje wywołają inne reakcje:
Z płaczem Larysy było tak: czasem wywoływał u mnie dzikie napady złości, krzyczałem na siostrę, przedrzeźniałem ją, robiłem miny, więc ona tym głośniej szlochała, więc tym większa złość rosła we mnie... a czasem --- jej płacz podnosił wysokie fale współczucia, bliźniaczego smutku, próbowałem ją wtedy niezdarnie pocieszać (...)
Ale o to że w różnych sytuacjach optymalne są różne sposoby zachowania. Z Informatykami jeden, z Filozofami inny... Czasem się zapomnę i jakiś informatyk poznaje Kartezjusza dowód na istnienie Boga. I te zachowania nie mają wspólnego korzenia... Chyba nie ma jakiegoś metasystemu, który je zawiera.
Ważniejsze jest jednak to że w zasadzie może być tak że ma się jeden system przekonań, a działą się tak jakby się miało inny. Albo też różne sfery działania wyglądają jakby wynikały z różych światopoglądów.
Może tak jest efektywniej? Czyli możliwe że narzucenie więzów na efektywność działania, wymaga zrezygnowania z integralności umysłu...
Bo narzucam maksymalny poziom szczęścia działając tak jakby Boga nie było (zatem kiedy koledzy idą na rekolekcje ja zdobywam kwalifikacje, albo pije browca..., albo książkę czytam), i myśleć tak jakby On był.
Albo wręcz w jednych obszarach samego myślenia, zakładać jego istnienie a w innych nie.
Oczywiście dało by się tak wymodelować umysł, by móc uznać że on jest niesprzeczny, trzebaby użyć typowo Tomistycznych sztuczek:
Czy istnienie Boga jest oczywiste. Przecież mamy dwa rodzaje oczywistości, oczywistość samą w sobie, i oczywistość ze względu na nas. Bóg oczywiście jest oczywisty sam w sobie, ale ze względu na człowieka już nie.
Z tym że samo konsekwentne wykorzystywanie Tomistycznych sztuczek jest gwałtem na efektywności. Bo niesamowicie udziwnia ładny model człowieka.
Wszyscy są elektrycznymi mnichami.